Mogens VanAndt nie spełnia się  jako profesor w trzeciorzędnym college'u w  małej miejscowości w stanie  Massachusetts. Pewnego dnia odwiedza go  dawny kolega ze studiów, z  którym wiąże go mroczna tajemnica. To właśnie  on, ten demon  przeszłości, zniszczył jego karierę naukową. Właściwie  Mogens nie chce  mieć już nic wspólnego z przyjacielem sprzed lat, ten  jednak składa mu  propozycję, której trudno się oprzeć. Chodzić miało o  naprawdę wielkie  odkrycie, może nawet najważniejsze w nowożytnej  archeologii - podziemną  świątynię w Kalifornii. Świątynię, która  właściwie nie ma prawa tam  istnieć.
Mogens VanAndt jet profesorem  archeologii na małym uniwersytecie, znajdującym się na wschodnim  wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Przed laty ścieliła się przed nim  świetlana przyszłość, ale ciemna plama z przeszłości pokrzyżowała jego  plany. Pewnego dnia dostaje nową szansę od człowieka, który jest  odpowiedzialny za jego klęskę. Chodzi o największe odkrycie  archeologiczne, znajdujące się w podziemnej świątyni w Kalifornii na  terytorium Stanów Zjednoczonych. Świątyna, która nie powinna tam być,  zawiera bramę prowadzącą do królestwa umarłych, którą chronioną  milczących strażnicy. Hohlbein po raz kolejny próbuje ukazać nam ciemne  zakamarki naszego świata. Miesza fakty z fikcją w sposób nadzwyczaj  dziwny, dając czytelnikowi inne spojrzenie na rzeczywistość. Niestety  pozostaje to tylko próbą, ponieważ to co dostarcza nam później, bardziej  przypomina horror, wypełniony potworami, w którym napięcie pozostawia  wiele do życzenia. A szkoda, ponieważ podwaliny opowieści zapowiadały  się obiecująco, mam na myśli unikatowy pomysł o egipskiej świątyni w  USA, to jest coś naprawdę wyjątkowego. Lecz po 200 stronach pojawiają  się potwory podobne do szakali oraz pierwsze zwłoki. Następnie powieść  pogrąża się w dzikie zamieszanie, ekstremalnych odkryć i dziwacznych  stworów, które śledzę z trudem. Widocznie autor czuł się tak samo, gdyż  nie wyjaśnia czym dokładnie jest to znalezisko. Zdarza się, że są  robione delikatne sugestie dotyczące zjawiska, lecz bohaterowie nawet  nie próbują zbytnio rozwiązać tej tajemnicy. Aż do końca zatajona jest  prawda, tak aby czytelnik sam domyślił się niektórych wydarzeń.
Byłaby  to  bardzo ciekawa i tajemnicza książka, gdyby nie te zbyt dokładne,  nużące opisy niepotrzebnie przedłużające czas czytania. Kilka razy  odkładałam książkę i do niej wracałam, aż w końcu  po lekkich trudach  udało mi się ją ukończyć. "Anubis" może się spodobać  czytelnikowi, który lubi śledzić bardzo wolne rozwijanie fabuły w  powieściach. Trochę się zawiodłam na tej pozycji, ponieważ oczekiwałam  po tym tytule bardziej zamaszystej akcji.
Cheers!!!
Wydawnictwo: Red  Horse
Tytuł   oryginału: ANUBISTłumacz: Marta Książkiewicz
Liczba stron: 648
Ocena: 6/10

Ja podobny problem miałam z "Hiperverstum". No cóż, raczej pozycji podziękuję, bo tylko bym się przy niej męczyła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!