Jest luty. Najzimniejszy do lat. Pewnej szczególnie mroźnej nocy wśród jałowych, chłostanych wiatrem równin Östergötland zostaje znalezione potwornie okaleczone ciało mężczyzny. Śledztwo prowadzi komisarz Malin Fors z policji w Linköping, samotna matka po przejściach, która pije za dużo tequili i uprawia za dużo ostrego seksu ze swoim kochankiem, dziennikarzem z miejscowej gazety. Śledztwo ma dać odpowiedź na pytanie, kto zabił i dlaczego zrobił to w tak okrutny sposób. Malin rusza tropem mordercy, a polowanie to prowadzi ją do najmroczniejszych zakątków ludzkiego serca…
Nie, nie, nie, w skandynawskich kryminałach światło słoneczne jest ściśle zabronione. Fabuła tych książek przeważnie dotyczy bestialskich morderstw, nędzy społecznej, psychicznego załamania i prawie wszystkiego co powoduje, że życie staje się nie do zniesienia. Innymi słowy w Skandynawii musi być zimno.
Południowe miasto w Szwecji Linköping, w powieści Monsa Kallentofta, od początku jest mroźne. Niemniej jednak, komisarz Malin Fors i jej kolega Zeke muszą dość często wychodzić na to zbyt świeże powietrze, ponieważ znaleziono na drzewie powieszonego i brutalnie pobitego Bengta Andersson. "Bengan Piłka" był niezwykłym przypadkiem społecznym, raczej niegroźnym, dlatego śledczy zastanawiali się, kto mógł mu życzyć śmierci. Wśród policji panuje bezradność. Więc zamiast zastanawiać się nad swoim zrujnowanym życiem Malin, Zeke i kilku innych kolegów poświęca się całkowicie pracy. Podczas dochodzenia natrafiają na wstrząsające ślady. Czy było to rytualne morderstwo nieznanej sekty, lub zabawa młodzieży, która wymknęła się spod kontroli, a może rozwiązanie zagadki tkwi w przeszłości wyjątkowo niesympatycznej rodziny Murvall?
Po ciężkim wstępie fabuła w "Ofierze w środku zimy" rozwija się w dość ciekawy kryminał, którego ekipa policyjna ma wystarczająco wiele potencjału na kolejne książki, wypełnione zawiłymi śledztwami, ewentualnymi podejrzanymi, którym można bez wahania przypisać wiele czynów. Wszystko byłoby piękne, gdyby nie ta melancholia, jaką Kallentoft otoczył Linköping i jego mieszkańców. Wynikiem tego jest, że czytelnik w pewnym momencie zastanawia się dlaczego bohaterowie, z tej napierającej beznadziejności, nie usiądą na zewnątrz, aby w spokoju zamarznąć na śmierć. "Linköping jest sparaliżowany. Ulice miasta opadają ciężko na ziemską skorupę, a mgiełka na szybach oślepia domy." Autor od początku przedstawia nam taki obraz, a myśl Malin, że "Ten dzień nie jest stworzony dla żywych" sprawia, że czytelnik przez kolejne 450 stron nie znajdzie nic do śmiechu. No dobra, kryminał nie musi być zabawny, ale ktoś kto dobrowolnie przechodzi przez piekło, powinien mieć trochę lepszy nastrój prawda? W każdym razie rozrzucone po całej książce komentarze nieżywego Bengta, zdecydowanie w tym nie pomagają.
Ogólnie rzecz biorąc powieść nie jest taka zła, jakby się na początku zdawało. Książka jest ciekawie napisana i przez te wszystkie strony trzyma w napięciu i niepewności. Mam tylko nadzieję, że autor w następnej książce wprowadził trochę światła w ten jakże ponury Linköping.
Cheers!!!
Wydawnictwo: Rebis
Tytuł oryginału: MIDVINTERBLODTłumacz: Bratumiła Pawłowska-Pettersson
Liczba stron: 448
Ocena: 8/10
Bardzo jestem ciekawa tej książki:) Poszukam na pewno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!